My perejiêchali od babuni, koli mniê šče ne było i štyroch rokuv. Ne do siêtoho velikoho domu, u kotorum teper žyvut mojiê baťki, ale do tak zvanoji liêtnioji kuchni. Tam usioho była małaja kuchnia z plitoju na štyry kruhi i stinôvka, u kotoruj paliłosie zimoju. Z mebluv my miêli kredens, stôł, stuleć i tuboretku. U kutkovi na stôlčyku stojało vidro z vodoju. Tato razom z susiêdom vykopali kołodeć, i v nas była velmi dobra voda. Pokojčyk od kuchni oddilała velika šafa. U pokojčyku stojav stôł, paru krêsioł, mamina mašyna Singer, sunduk, łôžko baťkôv, a za piêčkoju moje łôžko.
Nam zdavałosie, što my majem tak mnôho miêstia! Na pudłozi mama rozosłała chodniki, a na pôłočci v kutkovi tato postaviv radivo, ale tôlko tohdy, koli nam pudveli elektryčnosť. Bo peršy rôk abo i dva my svitili gaznikom. Vôn do diś stojit u nas u komory. Pro televizor nichto tohdy naveť ne dumav, bo vôn byv ne na našu kišeniu. Ja pomniu, jak časom uvečery tato dovho słuchav Vôlnoji Evropy albo BBC po-pôlśki, a potum z mamoju štoś tam šeptav. Mniê stroho prykazali, kob pro siête słuchanie nikomu ne hovoryti. Nu i ja ne hovoryła.
Potum baťki začali pomału staviti novy dôm. Najperuč šykovali pustaki. Ne kuplali, ono robili sami. Była takaja spicijalna mašyna: pustačarka. Do jijiê vkładałosie pryšykovanu mišaninu žužlu, žviru, cimentu, vapna i vody, i takimi tovkačami siête vsio zatovkałosie. Ja tože chotiêła pomahati. Dostavała najmenšy tovkač i diêło išło!
Potum zalili łavy (to pudstava domu), a posla šykovali fundamenty. Tohdy pryjizdžali tatovy braty i naveť tatuv baťko, a môj diêd, kob pomahati. Tato pozyčav betoniarku, i vony ciêły deń praciovali. Mama šykovała obiêd, a mene posyłali do miêsta po chliêb. A raz vysłali naveť po kovbasu. Ja zajšła pud masarniu, a tam — dovha koliêjčysko, usiê ždali popołudniovoji dostavy. Jak odčynili sklep i chłynuli lude, to mene małuju prydušyli do stiny. Ja počuła, jak moje pleče i ruka šorat ob nerômnu stinu. Stała kryčati. A taja baba, što mene prydušuvała, šče durno pytałasie:
— A czego ty, dziecko, tak krzyczysz?
— Ty šče lepi kryčała b, kob tvôj tłusty zadok tak pošoryti! — podumała ja złôsno.
Ja vernułasie dodomu ciêła obderta i rozkryvavlana, ale prynesła puv kila kovbasy, bôlš ne davali. Mama poniuchała jijiê i skazała, što vona smerdit. Dovełosie zdobytu cinoju krovliê kovbasu vykinuti kuram. Mama odčyniła słojik z mjasom, pryšykovała kartopli i kotlety, ohurki, usiê pojiêli, vypili po kilišku i rozjiêchalisie. A mniê, musit, z tyždeń boliêli ruka i pleče.
Tato staviv dôm sam odin, ono do toho, na čôm ne znavsie, potrebovav robôtnikuv: do elektryčnosti, do piêčki, do vstavlania okon. I tak pomału naša chata bôlšała, a ja chodiła „na budovu” i vsiudy zahladała, i rozpytuvała, de što bude. Naveť pokojčyk sobiê vže vybrała.
Ohladati televiziju my chodili do susiêduv, tohdy same pokazuvali Klosa i Pancernych. Do kolegi biêhała ohladati Zwierzyniec i jakiś teatrzyk dla diti, kotoroho po pravdi kažučy ne velmi lubiła, ale jak ne było nic inšoho?.. Zatoje velmi mniê podobalisie seryjali Wakacje z duchami, Podróż za jeden uśmiech, Pan Samochodzik i templariusze i Stawiam na Tolka Banana, kotory pokazuvali v čytverhi zaraz po Ekranie z bratkiem. Pomniu, jak piêsniu z filmu pro Tolka Banana na kuneć seryjalu povtoryli, musit, zo try razy, a my z divčatami podililiś robotoju i ciêłu zapisali. Prosto kažna zapisuvała inšy radok, a posla my złožyli vsio do kupy.
Stare miał dżinsy, starą koszulę,
W dziurawych kamaszach szedł.
Z odwagą w sercu, z dumą na twarzy
Czy dobrze było czy źle.
Ne raz spivali jijiê pry ohniskach, na kolonijach čy obozach. To tohdy byv hit.
Gdzie świat szeroki, droga daleka,
Pod dachem utkanym z gwiazd,
Księżyc mu kumplem, głód był kolegą,
Tak przewędrował sto miast.
Svojoho televizora ja doždałasie, koli vže była v pjatuj klasi i my žyli v novuj chati. To byv čorno-biêły „Ametyst”. Kolorovy televizory pojavilisie para liêt puzniêj.
Pereselilisie my same pud Prečystu (praznik u našum starôm prychodi, 21 veresnia). Mama pudhotovlała vsio šče v starôj chati, ale hosti my pryjmali vže v novuj i ne zusiêm vykunčanuj. Jak ja tiêšyłasie! Tam była voda v kranach i velika vanna, i ja narešti miêła svôj pokojčyk! Mniê tudy vstavili novu versalku, potum prykupili bjurko z sekretarykom, stolik i dviê pufy. I to vsio. Aha! Šče ja dostała chodnik, kotory potum zaminiali na dyvan. Mama jakoś velmi chutko ponasadžuvała raznych kviêtok, kotory stojali na parapetach, porozviêšuvała ikony, i tak my začali nove žycie.
Ania zadovolana biêhała po schodach tudy-siudy, ale najlepi jôj było v mojôm pokojovi. Ja jijiê vyhaniała od sebe, bo mniê narešti chotiêłosie pobyti odnôj, ale de tam, vona jak myška vse znajšła jakujuś dyrku, kob uliêzti i trochu pošnyryti.
Odnoho razu ja zrobiła sobiê kogel-mogel, a Ania nasiêła na mene, kob jôj tože zrobiti. Zavelmi mniê ne chotiêłosie, ale što tam, ja jôj zrobiła, i vona stała joho jiêsti. Nabrała povny rot i nijak ne mohła kovknuti. Odstaviła sklanku na stolik i trymajučysie za rot chuteńko vybihła. Ja išła po jijiê slidach i znała, što bez pratania ne obujdetsie. Vona blovała tym koglom-moglom de popało, musit, ne posmakovav vôn jôj. Slidy veli ažno pud kuratnik. Bôlš vona nikoli v žyciu kogla-mogla ne jiêła. Mušu skazati, što ja tože stratiła na joho apetyt, na jakiś čas. A toje vsio my musili popratati, i to raz dva, bo mama miêła vernutisie z roboty čerez hodinu, a vona velmi ne lubiła bałaganu.
Ja tohdy była same v takôm vikovi, koli zbirajut razny pisniê i viêršyki i pojavlajetsie zacikavlenosť muzykoju i filmom. Kupiła sobiê gruby zešyty, zapisuvała tam pisniê (tuju ob Tolkovi Bananovi tože):
A potem odszedł, odszedł daleko,
Za siedem gór, siedem rzek.
Jednak o Tolku piosnka zostanie,
Czy chcecie wierzyć czy nie.
Piosnka o Tolku, Tolku Bananie,
Czy chcecie wierzyć czy nie.
Najperša, kotoru ja zapisała, była pro partyzana. Začynałasie: Wyruszał partyzant do boju / Żegnał swą lubą dziewczynę...
I tak nazbiravsie odin zešyt, posla druhi.
Pomniu, što interesovałasie ja tože filmami i aktorami. Naveť kuplała sobie časopisy Film i Ekran, čytała artykuły, plotki ob pôlśkich i zahraničnych artystach, vytinała zdymki i vklejuvała jich do velikoho zešyta, zapisuvała jakijeś cikavy informaciji pro jich. Załožyła sobiê v kijosku spicjalnu tečku, de sklepova pokidała mniê zamovlany časopisy, bo inakš jich velmi chutko rozbirali.
A jak ja ono miêła jakijeś hrošy, to zaraz biêhła do kina. Najperuč na Poranki v nediêlu. Tam pokazuvali kazki, perevažno ruśki, ale vony byli fajno sfilmovany, i jakijeś filmy dla mołodiožy. Koli była trochu starša, to my z divčatami chodili na popołudniovy seansy. To vže byli zahraničny filmy, francuśki abo amerykański, časom angielśki. Naše bilśkove kino ”Znicz” miełosiê tohdy całkom dobre.
Musit zo dva tyje zešyty z piêsniami i viêršykami zostalisie mniê na pametku. Moja dočka Marylka perehladaje jich časom, ale spivati ne choče, bo jôj podobajutsie zusiêm inšy pisniê.