Sioholita, koli my pryjiêchali z Prahi do Biłostoku, Marylka narešti znajšła sobiê koležanki do zabavy na pudvôrku mižy blokami. Pôlśkoji movy my Marylki ne naučyli, a tomu vsiê velmi perežyvali, jak Marylka bude dohovoruvatisie z koležankami.
Najbôlš perežyvała babcia, kotora pujšła na pudvôrok z Marylkoju i stała tłumačyti koležankam, što Maryla ne hovoryt po-pôlśki, a tôlko po-našomu. Nu i, eventualno, po-čeśki abo po-amerykanśki. Ale najstarša z koležanok Marylki, 11-liêtnia Kasia, uspokojiła našu babciu: „Ale ż babciu, Marylka świetnie mówi po polsku”.
Marylka v Prazi ohladaje pôlśku televiziju, stôl i naučyłasie pôlśkoji movy. Ale na siêtum tyžniovi tak napravdu peršy raz miêła okaziju proviêryti svoje viêdanie.
Ja sam prysłuchavsie i byv velmi pryjemno zdivovany. U Marylki nekiepśki akcent, ale časom brakuje słôv. „Rubin mnie też kiedyś kusał, ale teraz już nie”, — rozkazuvała Maryla pro našoho sobaku Rubina svojôj koležanci Oli.
„A ile ty znasz języków, Marylo?” — dopytuvałasie 7-liêtnia Ola. Maryla hlanuła na mene i začała zahinati palci: „Czeski, angielski, po-našomu, no i polski. Štyry, tak, tatu?”
„A jak to jest po-našomu?” — zapytałasie Ola. Divčeniata podivilisie na mene.
„To znaczy, po podlasku” — odkazav ja, ne morhnuvšy okom.
„Po podlasku?.. Aha!!” — skazała Ola.
I divčeniata vernulisie do zabavy.