Autor: Jan Maksimjuk
Tytuł: Čom ne po-svojomu? Elementarz podlaski z objaśnieniami
Wydawca: Struha Editions
Miejsce i rok wydania: Biłostôk 2014
Redaktor graficzny: Aleksander Maksymiuk
Stron: 306
Ilustracji: 13
Język: polski, podlaski, białoruski
Wstęp i spis treści załączone w dodatkach do tego tekstu.
Książka jest do kupienia w następujących księgarniach „Domu Książki”:
- Białystok
-
- ul. Liniarskiego 5 (naprzeciwko Uniwersytetu)
- ul. Lipowa 43 (dawniej Księgarnia Techniczna)
- Bielsk Podlaski
-
- ul. Mickiewicza 35
- ul. Mickiewicza 60
- Hajnówka
-
- ul. 3 Maja 37
- Siemiatycze
-
- ul. Drohiczyńska 1
Książkę można też nabyć w sklepie internetowym Cerkiew.pl poprzez wysyłkę pocztą albo też bezpośrednio w pomieszczeniu sklepu koło cerkwi pod wezwaniem św. Jerzego w Białymstoku, ul. Pułaskiego 36.
Autoprezentacja: „Čom ne po-svojomu?” — O czym to w zasadzie jest?
Najogólniej i najkrócej rzecz biorąc jest to książka o języku na Podlasiu, który prawie wszyscy tu mieszkający — i Polacy, i Białorusini, i Ukraińcy — starają się zignorować w życiu publicznym i skazać go na jak najszybszą śmierć poprzez odmawianie mu NAZWY.
Jak mówią, jeśli coś nie ma swojej nazwy, to po prostu nie istnieje.
Tak było przez wieki z wschodniosłowiańskim językiem ludzi żyjących pomiędzy Narwią i Bugiem, który zdołał jakoś przetrwać we wstydliwej pamięci pokoleń do naszych czasów. Mimo to język ten NIE ISTNIAŁ, ponieważ nikt nie potrafił go odpowiednio nazwać. Język ten skazany był na niby-życie pod nazwami zastępczymi — swój język, po-swojomu, po-naszomu, tutejszy, gwara białoruska, gwara ukraińska, gwara przejściowa białorusko-ukraińska, „ruski”, „chachłacki”... Coś, co ma byle jaką albo pogardliwą nazwę, skazane jest na byle jakie albo godne pogardy istnienie. Tak też było z tekstami, które w przeszłości niektórzy z autorów urodzonych pomiędzy Bugiem i Narwią popełniali na papierze w swoim języku ojczystym (i matczystym). Wszystkie one — niezależnie od swojej wartości merytorycznej i estetycznej — były skazane na bylejakość istnienia, gdzieś na odległym marginesie tekstów pisanych po białorusku albo po ukraińsku, nie mówiąc o tekstach po polsku.
Książka „Čom ne po-svojomu?” proponuje tylko jeden radykalny krok „światopoglądowy” — dać nareszcie temu wstydliwie skrywanemu, byle jakiemu niby-językowi normalną nazwę — język podlaski — i, co za tym idzie, szansę na ukazanie ukrytych w nim potencji ekspresywnych i kreacyjnych w życiu publicznym.
Nazwa JĘZYK PODLASKI nie jest dzisiaj w najmniejszym stopniu nacechowana pejoratywnie, ponieważ i nazwa PODLASIE (ziemia „pod Lachami”) straciła swój pejoratywny wydźwięk, jeśli kiedykolwiek go miała. Sytuację tutaj mamy podobną, jak z nazwami Białoruś (Białorusini) czy Ukraina (Ukraińcy), które kiedyś mogły pojawić się jako miana oznaczające coś peryferyjnego wobec centrum, ale dzisiaj są powszechnie postrzegane jako normalne etnonimy.