Učora v Marylčynuj školi (International School of Prague) było mnôho zabavy dla same takoji žemervy, jak naša Marylka. Škoła praznuvała 60-liêtije svoho istniênia. I zrobiła masovu imprezu, z muzyčnymi vystupami diti i jich baťkôv na velikuj sceni na sviêžum poviêtry. I z darmovym barbecue. Ale gozdiom imprezy byli „nacijonalny stragany”, de baťki z bôlšosti krajinuv, z kotorych diêti chodiat do škoły, pryhotovili razny nacijonalny hrê i zabavy dla diti. Usiê diêti z menšych klasuv otrymali „mižynarodny pašporty”, de jim stavili „pečatki”, koli vony zaličyli jakuju-leń hru abo zabavu pry nacijonalnum stragani. Naprykład, pry pôlśkum stragani treba było skakati čerez „gumu” abo choditi „na ščudłach”, a pry japonśkum pudkidati v horu kamiêńčyki i łapati. Zabavno, ale Halina vsiê siêty hrê znała i davała jim rady razom z ditima, tak skakati čerez gumu, jak i łapati tyje kamiêńčyki. Mniê tôlko zostavałosie znimati vsio siête dla pameti.
Halina miêła dyžurstvo pry pôlśkum stragani, de staviła pečatki diêtiam i naveť pokazuvała, jak skakati čerez gumu. Nekotory inšy mamy z Pôlščy byli odiahnuty v narodny pôlśki stroji, a Halina vziała z soboju siniu chustku z kviêtkami, jakuju nakinuła na plečy. Tak skazati, reprezentovała vsiê inšy mamy z Pudlaša, kotorych tam ne było. A Marylka z dvoma koležankami, češkoju i korejkoju, biêhała po ciêłuj imprezi i zbirała pečatki. I nijak ne chotiêła voročatisie dochaty. I šče stojała zo mnoju v koliêjci, kob dostati paskudnoho hamburgera. Dojidati, zrozumiêło, pryjšłosie mniê.
60-liêtije Marylčynoji škoły, Praha, 23 maja 2009 | ||
[1] | [2] | [3] |
Foto © Jan Maksimjuk |
Halina naležyt u Prazi do tak zvanoho „pôlśkoho klubu” mamuv, kotory opynulisie tut časovo, bo jichni mužčyny dostali jakraz v siêtum horodi praciu. Pokôlko my v Prazi vže odinadcety rôk, Halina vystupaje jak osoblivy guru v čeśkich spravach. I čas od času jiêzdit na posidiênki siêtoho klubu, de, sudiačy po vsiôm, mamy objidajutsie vsiakimi ciastečkami i lapajut jazykom do znemohi. Časom Halina zabiraje z soboju Marylku. „Halina, ty mówisz z córką po rusku?” — zdivlajutsie pôlki. „No wiecie, my mówimy w domu w dialekcie, po swojemu, tak jak nasi rodzice” — odkazuje jim Halina. Ostatnim časom Jola, kotora zamužom za niderlandciom, skazała Halini, što jeji muž udoma v Holandii tože hovoryt po-svojomu, a ne na literaćkuj niderlandśkuj movi. U jich dva syny, z jakimi Jola hovoryt po-pôlśki, a jeji muž po-niderlandśki. „A mąż do chłopaków mówi po swojemu czy w języku literackim?” — zapytavsie včora ja v siêtoji Joli. „Raczej po swojemu, ale chłopcy chodzą do holenderskiej szkoły i tam uczą się literackiego holenderskiego” — odkazała vona.
Učora na imprezi z Halinkoju byli šče dviê pôlki, z kotorych odna zamužom za niêmciom, a druha za madziarom. Odna z jich perfektno hovoryt po-nimećki, a druha po-madziarśki. Chapeau bas! — pudsumovała včora Halina. Takim sposobom ja doznavsie, što moja žônka, u tajemnici peredo mnoju, znaje šče i francuśku movu.